Jeśli chcesz podzielić się swoim świadectwem związanym z kultem Św. Charbela napisz proszę do nas na adres mailowy: charbel@charbelkozanow.pl  w tytule maila wpisz ŚWIADECTWO.

Po weryfikacji przez Administratora Twoje świadectwo pojawi się na tej stronie. Udostępnimy tylko Twoje imię i treść świadectwa.

Piętnastego listopada 2021 r. rozpoczęła się całodobowa Adoracja Najświętszego Sakramentu w naszym Kościele na Kozanowie. 16.11.22 r. przyszłam pomodlić się i zapytałam Pana Jezusa – czego teraz oczekuje ode mnie? Miałam wyciszony telefon, ale usłyszałam wibracje. Dzwoniła znajoma więc wyszłam odebrać ponieważ był to drugi telefon od tej osoby. Usłyszałam w słuchawce prośbę o pomoc. Okazało się, że niosąc trzylitrowy garnek z wrzątkiem wylała go na siebie. Powiedziałam wówczas przed Najświętszym Sakramentem – Panie Jezu, czas na uczynek miłosierdzia. Poszłam do apteki i kupiłam najlepszą maść, dostępną bez recepty, którą poleciła pani Farmaceutka, zaniosłam znajomej, nie mając pojęcia z czym trzeba się zmierzyć. Moim oczom ukazał się przerażający widok. Miała poparzoną, całą nogę i rękę do łokcia. Pozrywana skóra olbrzymie bąble wypełnione płynem surowiczym. Chciałam wezwać pogotowie, ale nie zgodziła się. Stwierdziła, że ma maść to nie ma potrzeby. Wieczorem przyniosłam jej olej Św. Charbela, który miałam w domu. Był już używany, ale jeśli wierzymy w jego działanie, to nie musi być sterylny. To dotyk Pana Boga uzdrawia. Znajoma była sceptyczna, zauważyła, że był używany i obawiała się. Poprosiłam, aby namaściła się i pomodliła. Jak uczyniła, omijając rany Wracając do domu, martwiłam się jak sobie poradzi ponieważ mieszka sama, jak przetrwa tę noc? Prosiłam, aby dzwoniła o każdej porze jeśli zajdzie taka potrzeba. Przychodziłam codziennie i była pod ogromnym wrażeniem, jak znosi swoje cierpienie. Spędzałyśmy trochę czasu i nie da się udawać przez tak długi okres. Nie był to przypadek, Pan Jezus dał jej tę siłę. Zrobiłam zdjęcia oparzeń na początku i kilka dni później. Chciałam mieć dowód jak to wygląda aby pokazać w aptece. Wszyscy byli zgodni, że musi iść do szpitala. Dała się nakłonić, aby skontaktowała się ze swoim lekarzem. Poprosiła o wizytę domową, ale lekarz nie mógł przyjechać i wypisał receptę na maść nie widząc skali oparzeń. Była już skłonna iść do szpitala, ale po tej rozmowie, zrezygnowała. Poszłam wykupić tę maść, nie było jej w pobliskiej aptece. Zaproponowano, aby udać się do innej, a oni zamówią, jeśli nie znajdę w kolejnej, tam również nie było tej maści.
Wracając przez park upadłam uderzając twarzą o podłoże. Poczułam
ogromny ból. Pomyślałam dlaczego na twarz? Jak ja teraz będę wyglądać? Złamany nos sina twarz i powybijane zęby. Nikogo w tym momencie nie
było, podniosłam się sama i poszłam na ławkę. Przechodziła młoda kobieta z
dzieckiem w wózku . Widziała jak idę na ławkę. Zapytała czy potrzebują
pomocy? Opowiedziałam co się stało i boli mnie głowa.
Zapytałam jak wygląda moja twarz? Stwierdziła, że jest nieźle, trochę krwi
jest koło nosa. Obejrzałam się w lusterku, rzeczywiście nos cały, twarz
bez zasinień zęby również. Zaproponowała, że zadzwoni po karetkę,
również, nie chciałam. Zadzwoniłam do bliskich. Ta kobieta czekała ze
mną, aż ktoś po mnie przyjdzie. Byłam bardzo wdzięczna za okazaną
pomoc. W domy obserwowałam się czy wszystko w porządku, miałam
przeciętą wargę od spodu, ból powoli ustępował, nie było skutków
ubocznych. Wieczorem poszłam z mężem do apteki po maść dla znajomej,
Po zastosowaniu tej maści było gorzej i znowu miałam kupić coś innego. Tym razem poszłam do innej apteki i trafiłam na Farmaceutę, który od 20 lat zajmuje się leczeniem ran. Pokazałam zdjęcia, stwierdził, że natychmiast szpital, grozi jej sepsa i inne powikłania a nawet utrata życia. Nie miałam już oporów i byłam zdecydowana, zapytałam tylko, kto zadzwoni po karetkę, ja czy pani? Poprosiła, aby mogła się przygotować i sama zadzwoniła. Kiedy przyjechali byli w szoku,
że tak długo zwlekała i wytrzymała. 23.11.22 trafiła do szpitala. Tam została
zaopiekowana. Trafiła na młodego lekarza z Ukrainy, który z ogromną wrażliwością i delikatnością opatrzył jej rany. Z chirurgii Ogólnej na drugi dzień
przeniesiono ją na Chirurgie Plastyczną. Lekarze rozkładali ręce ze
zdumienia. Powiedzieli, że jeszcze nie mieli takiego przypadku. Wytrzymać
tydzień w domu w takim Stanie jest to nie wytłumaczalne. Na początku powiedzieli o przeszczepie skóry w miejscach najbardziej poranionych. Oparzenia były II i III stopnia. Straciła mnóstwo płynu surowiczego. Wdrożono specjalistyczne leczenie: kroplówka, antybiotyk, leki przeciwzakrzepowe plastry żelowe. W bardzo szybkim tempie wracała do zdrowia przeszczepy nie były potrzebne. Lekarze tylko kręcili głową z niedowierzaniem. Widząc takie postępy. Po tygodniu w szpitalu została wypisana do domu w dobrym stanie. Rany wygoiły się prawie nie ma śladu. Może samodzielnie funkcjonować, co jest bardzo istotne mając 80/at. Przychodziła do szpitala na kontrolne wizyty i wszystko jest zagojone.
Modliłam się w intencji tej pani, na Nabożeństwie do Św. Ojca Charbela i Nabożeństwie do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Wiele osób z naszego Kościoła modliło się w tej intencji Modlitwy zostały wysłuchane. Chwała Pana Bogu. Znajoma zgodziła się, aby napisać to świadectwo bez umieszczania jej danych. Wie co Pan Bóg z pomocą św. Charbela i Matki Najświętszej uczynił dla
niej. Ja również wiem, co Pan Bóg uczynił dla mnie.

Dzięki wstawiennictwu Świętego Ojca Charbela urodziły się moje wnuki Alicja i Maciej. Usilnie modliłam się w czasie nabożeństw za wstawiennictwem Św. Ojca Charbela żebym została babcią, moje koleżanki były już prababciami, a ja wciąż nie miałam wnuków, modliłam się o chłopca i dziewczynkę ze względu na późny wiek, by tego doczekać. Pan Bóg wysłuchał mej prośby za wstawiennictwem Ojca Charbela, i obdarzył naszą rodzinę bliźniakami właśnie: chłopcem i dziewczynką, to dla mnie i mojej rodziny wielki dar i wielka radość. Dziękujemy Panu Bogu i Ojcu Charbelowi za jego wstawiennictwo- o jak dobry jest nasz Pan, że przyszły na świat moje wnuki. Jeszcze raz serdeczne Bóg zapłać.

Irena Jankowska

Szczęść Boże,
30 marca 2022r. otrzymałam wynik hist-pat. i dowiedziałam się , że mam
raka z III stopniem złośliwości (skala jest do IV). Rokowanie złe. Co 2 osoba
przeżywa okres 5 lat. Zaczęłam się żegnać z życiem. Prosiłam o przebaczenie
rodzinę i znajomych. Sporządziłam testament. Wysłałam wiele smsów z prośbą
o modlitwę. Modliła się moja wspólnota i moi znajomi, przyjaciele.
Równocześnie czekałam na operację i dalsze leczenie…
Moja siostra ze wspólnoty powiedziała o tym swojemu spowiednikowi o.
Adamowi. Ojciec zaproponowała modlitwę pod płaszczem Matki Bożej z
Guadelupe. Klęczałam pod tym płaszczem z moją siostrą i wraz z Ojcem
odmawialiśmy różaniec, litanię loretańską w intencji uzdrowienia. Podczas
drugiej dziesiątki różańca poczułam , że zostałam uzdrowiona. Tak jak
(ewangeliczna kobieta chora na krwotok poczuła w swoim sercu, że została
uzdrowiona ze swojej choroby). Odmawiałam też nowennę do św. Charbela,
namaszczałam chore miejsce olejem św. Charbela.
Równocześnie byłam poddawana różnym badaniom i od tego momentu
rak był niewidoczny w USG, TK, MRI. Dla lekarzy to że raka nie widać, nie
znaczy, że go nie ma. Zoperowano mnie. Usunięty narząd wysłano do badania
hist-pat. i napisali, że utkania raka nie stwierdzono. Zniknął. Nie było potrzebne
oczywiści dalsze leczenie. Lekarz zlecił ponowne badanie preparatu sprzed
operacji i po. Wynik był dokładnie taki sam. Przed operacją rak był po niej nie .
Niektórzy z moich znajomych sugerowali, że doszło do pomyłki i niepotrzebnie
zostałam zoperowana. Zrobiłam bad. DNA porównawcze mojego profilu
genetycznego i profilu preparatu sprzed operacji. Zgodność jest 100%, czyli to
moje komórki. I to jest dowód na cud.
Dziś jestem wdzięczna Panu Bogu za czas tej choroby. Były to dla mnie
swoiste rekolekcje. W tym trudnym dla mnie czasie Pan Bóg pokazała mi moje
słabości, jak trudno jest mi przyjmować pomoc i prosić o pomoc, że nie jestem
„Zosią samosią”i potrzebuję ludzi, pokazał też ilu mam przyjaciół (tak wiele
osób modliło się za mnie, oferowało pomoc, towarzystwo).
Wiem też, że Pan Bóg nie uzdrawia, żeby nam było wygodnie żyć, ale po
to, że służyć.(teściowa Piotra została uzdrowiona z gorączki przez Pana Jezusa,
wstała i usługiwała im). Mam tę łaskę, że moja praca to służba. Jestem
pielęgniarką, na co dzień służę chorym. Pragnę nadal służyć moją pracą. Ale
pragnę to robić z jeszcze większym zaangażowaniem i miłością. Potrzebuję do tego łaski. Pan Jezus zapewnił, że „nie zabraknie ci Mojej łaski”. A więc
trzymam Go za słowo.
Dziś też wiem dlaczego byłam w szpitalu jako pacjentka. Przynajmniej
jedna osoba leżąca ze mną się nawróciła.

Święty Ojcze Charbelu! Dziękuję za cud uzdrowienia. Kiedy w swojej bezsilności
zawołałam do Pana Boga, aby wysłuchał swojego Świętego, by powstrzymał
nadmierne wypadanie włosów po Covid-19 i odrastanie nowych. Bóg wysłuchał i
wysłał ciebie św. Charbelu, abyś mocą Bożą uczynił cud. Włosy przestały wypadać w takich ilościach, powróciły do stanu sprzed choroby. Odrastają nowe w dużych
ilościach. Chwała Panu!

Panie nieskończenie dobry! Dziękuję Ci za to, że pewnego dnia postawiłeś na mej
drodze świętego mnicha Charbela. To za jego wstawiennictwem moja córeczka Julia została objęta łaską uzdrowienia z ciężkiej choroby nowotworowej – ostrej białaczki limfobalistycznej. W tym roku mija 4 lata od zakończenia leczenia. Julia jest zdrowa.
Przed nami jeszcze rok obserwacji. Panie Boże proszę pokornie o dalszą opiekę mojej córeczki i pomocy św. Charbela w każdym dniu. Amen.
Anna i Marek z Juleczką

Szczęść Boże! Chciałbym na początku dać świadectwo uzdrowienia chorej Hani, u której zrosły się cudownie dziurki w serduszku. Rodzicom dziewczynki ofiarowałam olej wraz z koronką i instrukcjami i ku radości rodziny i lekarzy nie była potrzebna interwencja chirurgiczna. Chwała Panu Bogu!
Teraz chciałabym dalej wspomagać kolejne chore osoby za wstawiennictwem św.
Charbela. Bóg zapłać i niech cale Niebo otacza troską przy prowadzeniu posługi.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Pragnę dać świadectwo cudu za
wstawiennictwem św. Charbela, jaki wydarzył się dn. 22.11.2021 r. Mam 43 lata i
dwoje dzieci: córkę 14 lat i syna 12 lat. Jestem osobą wierzącą i praktykującą. Ciężko to wszystko opisać, streścić, dlatego tyle zwlekałam z napisaniem. Jakkolwiek jestem wierzącą to tak powierzchownie po prostu w niedzielę do kościoła, na wieczór ekspresowy pacierz. Dnia 3 września 2020 r. mąż lat 44 dostał diagnozę swojej choroby – stwardnienie zanikowe boczne i do 3 lat życia. Jeszcze lekarstwa nie ma. Po szoku poświęciliśmy się Bogu w opiekę. Był to ciężki rok, lecz nigdy nie buntowaliśmy się. Po prostu Bóg tak chciał. Nie będę opisywać o dniach pełnych modlitwy. Ciężko mi jest to opisać. Lecz nasza wiara bardzo się pogłębiła, działo się to stopniowo, trafiła do nas pomoc ludzi, którzy mam tego pewność byli darem od Boga. Dostałam siłę od Pana do opieki nad mężem. W kwietni 2021 r. dowiedziałam się o oleju św. Charbela. Napisałam prośbę do państwa i został mi przesłany. Co za radość była u nas, zaczęliśmy nowennę i namaszczałam męża krzyżem świętym (tzn. znak krzyża olejem świętym). Uzdrowienia nie było, nasz zapał zmalał i olej świętego włożyłam w pojemniku szklanym do witryny. Choroba męża pogłębiała się szybko.
Mąż od czasu do czasu prosił o namaszczenie olejem. Wacik wysychał. Mąż zmarł dn. 16 września 2021 r. Zmarł śmiercią szybką, Pan dał mu tę łaskę, że zabrał go do siebie i oszczędził mi dalszych cierpień, które go czekały. Czuliśmy cały czas, przez czas choroby tę opiekę Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Nie do opisania ile łask otrzymaliśmy od Pana włącznie z ogromną łaską wiary u mnie i miłości. Pan wlał w moje serce ogromną miłość, ale największą łaską, o której bym nawet nie śniła dał mi za pośrednictwem raczej wstawiennictwem św. Charbela w poniedziałek 22.11.2021 r. Bolało mnie biodro dłuższy czas, a akurat czytałam książkę „Cuda św. Charbela”, którą dostałam od siostry. Przypomniałam sobie o waciku z olejem Świętego i w niedzielę zaczęłam nowennę o uzdrowienie z bólu. Przed snem namaściłam dzieci i siebie. Wacik był już wyschnięty, ale i tak dla mnie cenny. W poniedziałek wieczorem zakończyłam czytać tę książkę i wpadłam we wzruszenie, że tyle ludzi uzdrowił Bóg.  Te opisy ludzi wszystkie mnie wzruszyły. Nagle poczułam coś dziwnego, a mianowicie potrzebę dużą położenia się krzyżem na podłodze (pierwszy raz w życiu). Położyłam się i doznałam takiego ogromnego żalu za grzechy i obrażanie nimi Pana Jezusa. Coś niebywałego, ogromny żal i płacz. Trwało to nie wiem ile, może kilka minut. Uspokoiłam się, wstałam i poszłam do swoich zajęć. Przed snem modlitwa, 2 dzień nowenny. Po modlitwie biorę folię z wacikiem, wkładam, patrzę na wacik a on cały jest w oleju. Cały napęczniały. Pobiegłam obudzić siostrę. I się dziwiłyśmy. Mogę przysiąc na wszystko, że nikt z domowników nie nasączyłby go. Mam dzieci, które jak to dzieci żyją w swoim świecie dziecięcym i jeszcze sprawy wiary ich nie interesują.
Ponadto naciskając wacik wypływał płyn oleisty, przeźroczysty, piękny i ma taką
przyjemną woń specyficzną (nie perfumowaną) lecz taką inną, przyjemną. Nie do
opisania, jaką szczęśliwością mnie Pan Jezus obdarował. Myślałam, że to tylko raz (że też wyschnie). Lecz od tego dnia codziennie przed snem robię krzyżyk na czole
olejem świętym dzieciom i sobie i cały czas mam. Jest mnie nasączony, niż za pierwszym razem, ale cały czas jest tłusty, mniej lub więcej (bo go zużywam). Wie o tym tylko moja najbliższa rodzina, ponieważ nie mówię o tym nikomu bo przecież
nikt by mi nie uwierzył. Ciężko mi było opisać, nie mam daru tego. To się nie da
opisać w kilku zdaniach. Lecz obowiązkiem moim jest dać to świadectwo. Mąż zmarł, biodro nadal boli (ale mniej), ale to się dla mnie nie liczy. Liczy się dla mnie ten ogromny dar i łaski jakie otrzymujemy od Pana Jezusa i Matki Najświętszej, ja i moje dzieci. Każdego dnia czuję Ich opiekę. Z Panem Bogiem.

Renata

PS. Nie liczą się moje drobne bóle (ani śmierć męża). Dostałam łaskę ogromnej wiary.
A mąż przebywa już blisko Jezusa.

Ponad dwa lata temu rozmawiałam ze znajomą panią Beatą o św. Charbelu i o łaskach otrzymanych za jego wstawiennictwem. Podarowałam jej olej św. Charbela.

7 stycznia 2022 r. będąc na Adoracji Najświętszego Sakramentu w naszym kościele na Kozanowie zapytałam Pana Jezusa, czego ode mnie oczekuje. skoczyłam dzisiaj Nowennę Pompejańską. Czy rozpocząć kolejną, za kogo i w jakiej intencji? Po wyjściu z kościoła obejrzałam się i zobaczyłam panią Beatę. Ucieszyłam się i podeszłam do niej. Była smutna i płacząc powiedziała, że jej mama ma Covid-19. Leży w szpitalu pod respiratorem w śpiączce farmakologicznej. Ma w 90% zajęte płuca. Stan bardzo ciężki i nie wiadomo, czy przeżyje. W dodatku leży w Słupsku, 100 km od miejsca zamieszkania. Pani Beata mieszka we Wrocławiu. kontakt tylko telefoniczny z lekarzem i siostrą. Trudno coś doradzić w tak ciężkiej sytuacji. Zaczęłam mówić o swoim doświadczeniu łaski uzdrowienia z Covid-19. Powiedziałam, że będziemy walczyć o jej powrót do zdrowia i wytaczamy broń modlitewną. Musimy zrobić wszystko co możemy, a lekarze zrobią co do nich należy. Wspomniałam o spowiedzi modlitwach i mszy świętej. Na koniec stwierdziłam, że jeszcze będzie składać świadectwo uzdrowienia mamy. Wracając do domu pomyślałam, dlaczego tak powiedziałam? A jak Pan Jezus będzie miał inne plany? Podczas wieczornej modlitwy uświadomiłam sobie, że to jest odpowiedź Pana Jezusa na moje pytanie z Adoracji.

8 stycznia rozpoczęłam Nowennę Pompejańską za panią Krystynę o uzdrowienie z Covid-19 i całkowity powrót do zdrowia. Córka również modliła się za mamę. Chodziłyśmy a nabożeństwo do Matki Bożej Nieustającej Pomocy i nabożeństwo do św. Charbela. Była bardzo posłuszna i pokorna. Jednak kiedy nie było dobrych wieści ze szpitala bardzo się martwiła i przeżywała. Nakrzyczałam na nią, że jak tak dalej będzie się denerwować, to sama będzie potrzebowała pomocy i to mama będzie modlić się za nią. Musi być silna dla siebie i bliskich, jest im potrzebna. Mamy modlić się i ufać Panu Bogu. Posłuchała. Dziwiłam się, że przyjęła moje wskazówki. Zaczęła zmieniać swoje życie, poprzez wiarę, zaufanie i modlitwę. Miłość do mamy i wiara dodały jej siły do walki. Pa Bóg działa również poprzez ludzi i uzdalnia nas do tego.

Byłyśmy w stałym kontakcie. Przesyłałam pani Beacie rozważania Słowa Bożego, które bardzo jej pomagały dodając nadziei. Siostra pani Beaty miała kontakt z lekarzem i przekazywała codziennie wiadomości. Powiedziała, że będzie mogła odwiedzić mamę. Zaproponowałam, aby namaścić mamę olejem św. Charbela, ale trzeba go wysłać. Okazało się, że siostra już mam olej, który dostała od pani Beaty. Namaściła mamę i pomodliła się. Był to jedyny moment, kiedy mogła to zrobić. Po miesiącu w śpiączce zaczęto powoli wybudzać panią Krystynę, ponieważ stan się stabilizował. Obawiano się powikłań. Przeprowadzono badania, stan płuc się poprawił, ale miała być pod tlenem. jednak po wybudzeniu oddychała samodzielnie. Stwierdzono porażenia kończyn górnych i dolnych. Ze strony lekarzy padła propozycja oddania mamy do ośrodka. Rodzina nie zgodziła się, a pani Krystyna zaczęła podnosić rękę. No to może tylko niedowład? Zaczęła poruszać kończynami. Przebadano serce i stwierdzono zapalenie mięśnia sercowego. Przewieziono ją na kardiologię. Znowu okazało się, że ustąpiło. Lekarze oznajmili, że można zabrać mamę do domu, ale potrzebna jest zgoda na podłączenie pega, pozajelitowego odżywiania. Szpital wystąpił o sądu i czekano na decyzję. Czekano półtora tygodnia i w dniu otrzymania pozytywnej decyzji pani Krystyna zaczęła jeść normalnie.

14 lutego po półtoramiesięcznej walce o życie pani Krystyna wróciła do domu, gdzie zaczęła nabierać sił. Potrzebowała rehabilitacji ponieważ ma endoprotezy kolanowe. Tak długi bezruch uniemożliwił jej samodzielne poruszanie się. Coraz lepiej chodzi wspomagając się laską. Wybiera się na ślub wnuka, syna pani Beaty. Choroba przemieniła serca wielu osób. Modlitwa rozchodząc się przynosiła dobre owoce. Cała rodzina trwała w modlitwie. Pai Krystyna może być dumna ze swoich dzieci. Bardzo ją kochają.

Oczekujemy szybkiego działania oleju św. Charbela jak eliksiru. Musimy zaufać, dać  z siebie tyle ile możemy. Pa Bóg docenia nasze starania i chęć przemiany. Pomaga nam przejść ten trudny czas i mobilizuje do działania. Tam gdzie my jesteśmy bezsilni, tam wkracza Pan Bóg.

Wdzięczne Irena i Beata

Wrocław, 23.03.2022 r.

Świadectwo siły modlitwy i zawierzenia łasce Bożej

Składam to świadectwo jako dowód na siłę modlitwy w naszym codziennym życiu.  

W 2017 r. poddałam się rutynowej operacji ginekologiczno – urologicznej, która miała zlikwidować zagrożenie nowotworem oraz poprawić mi komfort życia. Takich operacji przeprowadza się, każdego roku w szpitalach w Polsce, tysiące. Miała ona trwać 40 minut a po 3 dniach miałam wrócić do domu w pełni sił. Niestety nic nie odbyło się tak jak zostało to zaplanowane: miałam krwotok a w wyniku niego zawał, doznałam uszkodzenia pęcherza, który spowodował całkowity brak kontroli czynności fizjologicznych. Dopiero po 11 miesiącach trafiłam na lekarza, który dał mi szansę na zmianę sytuacji. Przechodziłam kolejne operacje, które trochę poprawiały mi komfort życia, nie pozwalały jednak na taką jakość życia jaką  miałam przed 2017 r. Byłam przedtem osobą aktywną fizycznie, uwielbiałam piesze wędrówki, pływanie, jazdę na rowerze, a w zimie narty biegowe. To wszystko skończyło się wraz z nieudaną operacją. W ciągu 5 lat przeszłam 12 operacji naprawczych. W wyniku ostatniej powróciłam do normalnego życia

Gdy w 2017 roku siedziałam załamana w domu, na zwolnieniu lekarskim, nie umiejąc znaleźć się w tej nowej sytuacji koleżanka zwróciła moją uwagę na św. Charbela, dała mi różaniec, olej i książeczkę o tym świętym, zachęciła do uczestniczenia w comiesięcznych nabożeństwach w naszym kościele. Inna koleżanka powiedziała mi o modlitwie pompejańskiej, którą propagował w Internecie dominikanin Adam Szustak. Od tego czasu odmawiałam ją, każdego roku, od 1 listopada do 24 grudnia a czasami jeszcze raz w czasie Wielkiego Postu.

Od lat jestem członkinią Róży Różańcowej i każdego dnia od 5 lat codziennie modliłam się na różańcu do Matki Bożej o wsparcie mojej prośby, o naprawę mojego stanu oraz za  zajmującą się mną panią profesor. Także moja przyjaciółka i koleżanki z Róży nie ustawały w modlitwach w mojej intencji.  Gdy przyszedł termin operacji (w lutym 2022 r.), która ostatecznie miała zdecydować o dalszym moim życiu moje koleżanki zorganizowały silną „akcję modlitewną” podczas której modliły się za mnie członkinie Róż Różańcowych, często  osoby zupełnie mi nieznane, a moja przyjaciółka zorganizowała wspólną modlitwę z Grupą Jeevodaya – Świt Życia w Indiach (ośrodek dzieci chorych na trąd) oraz wśród znajomych z grupy Camino.

Operacja się udała i przyniosła oczekiwane efekty. Uważam, że zadecydowały o tym nie tylko umiejętności pani profesor ale przede wszystkim „zmasowana ofensywa modlitewna” i wiara wielu osób w to, że ten „cud modlitwy” może przynieść efekty. Poprawa mojego stanu nie nastąpiła raptem, w sposób cudowny, z dnia na dzień. To był efekt wielu lat i wielu dni modlitwy wielu życzliwych mi osób. Za to bardzo wszystkim wspierającym mnie osobom dziękuję. Oczywiście to nie miałoby miejsca gdyby nie łaska Pana Boga i wsparcie Matki Bożej.

Ta sytuacja miała też wpływ na moją postawę życiową. Przewartościowałam swoje życie, już nie uważam się za niezwyciężoną, wiem co jest ważne w życiu, zmieniałam priorytety i wiem, że  nic w tym życiu nie dzieje się z przypadku. Poznałam jak wielka jest siła modlitwy, przyjaźni i ludzkiej życzliwości.

Mam nadzieję, że to moje świadectwo da wielu potrzebującym ludziom wiarę w człowieka i łaskę Bożą i pomoże przetrwać trudne chwile w życiu.

Parafianka

Wrocław 02.03.2021

Świadectwo uzdrowienia mego męża Aleksandra
Od początku grudnia 2014 r. mój mąż b. poważnie zapadł na zapalenie górnych
dróg oddechowych, nasiliła się alergiczna astma, doznawał przykrych zawrotów głowy, osłabł tak, że nawet wchodzenie po schodach sprawiało mu wielką trudność. Ponad 3-miesięczne leczenie u lekarza rodzinnego i specjalistów nie dało poprawy stanu zdrowia a diagnozy były niejednoznaczne (grypa, astma, zapalenie płuc itd.). Pod koniec lutego 2015 r. dowiedzieliśmy się, że do naszej parafii przybędą relikwie św. o. Charbela – na stałe. Uznaliśmy, że to Pan Bóg wyciąga do nas swoją dłoń i przez św. o. Charbela prosiliśmy Go o pomoc.
I nastąpił przełom. Wyniki z badań laboratoryjnych były złe i wskazywały na
dodatkowe choroby: ostre zapalenie prostaty i dróg moczowych. Trafiliśmy do urologa, który w diagnozie ujawnił nam możliwość zagrożenia nowotworowego, objął jednak męża kolejnymi terapiami na kolejne miesiące. Codziennie, wspólnie modliliśmy się o Bożą pomoc przez wstawiennictwo św. o. Charbela i uczestniczyliśmy w comiesięcznych nabożeństwach. Z dnia na dzień mąż czuł się lepiej a w lipcu 2015 r. urolog zapewnił nas o dobrych wynikach leczenia i wybronieniu męża przed chorobą nowotworową, ustąpiły także stany zapalne dróg oddechowych co z astmą opanowaną lekami jest powodem, że da się żyć!
Oboje uczestniczyliśmy w dziękczynnym nabożeństwie 28 lipca 2015 r. (święto
patronalne) i dziękowaliśmy Panu Bogu za otrzymane łaski zdrowia i za wspaniałego wspomożyciela św. o. Charbela!

Anna i Aleksander

Świadectwo nawrócenia za wstawiennictwem św. Ojca Charbela

W listopadzie 2017 r. uczestniczyłam w Nabożeństwie ku czci św. Ojca Charbela w naszym kościele (św. Jadwigi Wrocław Kozanów). Przyniosłam do domu olej św. Charbela i podczas modlitwy użyłam go. Poczułam ciepło, a w ręce gorąco przechodzące przez całe moje ciało. Rozpoczęły się zmiany w moim życiu, zgłębiałam wiedzę religijną, więcej się modliłam, częściej zaczęłam chodzić na Msze św. i nabożeństwa, różaniec stał się codziennością. Zaczęłam mówić o Bogu i św. Charbelu zupełnie obcym osobom. Sama byłam zdziwiona skąd mam na to odwagę. Przewartościowałam życie, krok po kroku, wyrzucałam co było przeszkodą. Była i wciąż jest praca nad sobą, ale i pomoc innym. W moim życiu pojawiła się chęć przebaczenia, ale i prośba o wybaczenie. Pan Jezus dał mi taką siłę i odwagę, aby tego dokonać. Moje dawno życie umarło. Staram się, aby podobało się Bogu, po prostu zaufałam i wciąż uczę się tego każdego dnia.
Zakochałam się w Panu Jezusie, robię wszystko z myślą o Nim. Modląc się często
wypowiadam słowa: Panie Jezu, Ty jesteś moim jedynym Panem i Bogiem, kocham Cię i tylko za Tobą pragnę iść. Przenikaj moje ciało umysł i duszę. Kiedy zaprosi się i otworzy serce na pewno przyjdzie. Nie zaniedbuję swojego życia rodzinnego, a wręcz dostrzegam przemianę wśród swoich domowników. Nie narzucam swojego postępowania innym, tylko swoim przykładem staram się to pokazać. Pan Jezus przeprowadził mnie przez trudne sytuacje, modliłam się o to. Przeprowadził
mnie po żałobie po bracie, a potem po mamie. Dał łaskę towarzyszyć przy przejściu mojej Mamy do Wieczności, chociaż mieszkam kilkadziesiąt kilometrów od niej. Po śmierci bliskich bardzo zaczęłam się modlić za zmarłych i za dusze czyśćcowe. Któregoś wieczoru modliłam się ze łzami w oczach za zmarłego ojca, tymi słowami: Przebaczam Ci wszystkie twój grzechy popełnione przeciwko mnie i proszę o wybaczenie moich przeciwko Tobie. Wiem, że mnie kochałeś, tylko miałeś problem sam ze sobą. Po dwóch dniach miałam se, w którym w domu rodzinnym ja szłam z góry podwórka a tato z dołu, jakby przyszedł z daleka i padamy sobie w objęcia. Czułam jego dotyk, było to piękne doznanie. Pomyślałam, że Pan Bóg wysłuchał i pozwolił Tacie przyjść i podziękować. Moje przypuszczenia potwierdziła osoba duchowna. Od tamtego momentu zaczęłam ofiarowywać za zmarłych, modlitwy, odpusty, prace, cierpienia i dobre uczynki. Nawet jeśli mamy żal i czasami wydaje się nam, że mamy rację, dobrze jest wznieść się ponadto i przebaczyć, aby iść dalej. To nas uwalnia i pomaga innym. Byłam na rozeznaniu
duchowym w jednym z klasztorów i to co czułam od początku przemiany, zostało
potwierdzone. Staram się potwierdzać lub zaprzeczać, to co dzieje się w moim życiu, aby nie popadać w herezje. Piękne jest życie bez lęku, żalu, uprzedzeń. Nie trzeba podążać za tłumem bo wszyscy tak robią, hałasem, aby podobać się innym. Wtedy nie da się usłyszeć Głosu Pana Boga. Ja miałam to szczęście. Pan Bóg zna nas lepiej niż my sami i potrafi dotrzeć do naszego serca, jeśli na to pozwolimy.

Św. Ojciec Charbel stał się moim Orędownikiem. To jego Pan Bóg wysłał, aby utorował drogę do mojego Serca.

Irena Dżagan

„…świętych obcowanie…”- wypowiadane słowa modlitwy, wyznając wiarę, obecnie są przeze mnie mocno akcentowane. Widzę Matkę Bożą z objawień w Fatimie, św. Faustynę oraz św.Charbela. Dlaczego bliscy mojemu sercu są Ci święci? Od niedawna bardzo mocno modlę się z córkami-Hanną i Marią, z prośbą o wstawiennictwo i o łaski.

Dzięki Niepokalanemu Sercu Maryi oraz św. Faustynie, Nasze modlitwy są wysłuchiwane i otrzymujemy ogromne łaski osobistego poznania Boga.

Dzięki św. Charbelowi, jego wstawiennictwu, dobry Bóg przyjął moją prośbę- zdrowie córki Marii(13 lat), które było poważnie zagrożone. Dnia 19 maja 2017roku otrzymałyśmy diagnozę-wielokomorowy guz jajnika.

Podczas odprawianej Mszy św. w kościele św. Jadwigi Śl. we Wrocławiu, zanoszono modlitwy o opiekę Bożą dla Marii podczas operacji, o błogosławieństwo dla specjalistów chirurgów i szybki powrót do zdrowia. Po otrzymaniu oleju św. Charbela, koronki i różańca, otoczyłam córkę modlitwą. Namaściłam olejem św. Charbela, jednocześnie przybliżając życie św. Mnicha, o którym moje dziecko jeszcze nie słyszało.

Będę wdzięczna do końca życia za każdą modlitwę dobrych ludzi, za odprawioną Mszę w kościele św. Jadwigi, a nade wszystko za to, że otrzymałam do rąk olej św. Charbela, ponieważ stał się cud! Guz usunięty z powodzeniem i bez komplikacji, okazał się nowotworem niezłośliwym! W większości przypadków taki guz jest złośliwy.

   BOGU NIECH BĘDĄ DZIĘKI!

P.S. Po kolejnych badaniach kontrolnych w szpitalu w czerwcu i lipcu, a przede wszystkim po odczytaniu badań histopatologicznych diagnoza ta sama-nowotwór niezłośliwy.

Bożena, maj 2017

We wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym jestem od ponad 7 lat i to w niej nauczyłam się jak  iść z Jezusem przez życie,jak Go dostrzegać ,czuć,słyszeć i pozwolić aby działał. Wiem… mam pewność ,że odpowiada na modlitwy ,pochyla się i podnosi,pomaga przetrwać najtrudniejsze chwile ,uśmierza ból fizyczny i duchowy, z Nim mogę pokonać lęk, to On wlewa w moje serce nadzieję, pokój, radość. To On jak nikt inny jest zawsze ze mną, ociera łzy z moich policzków, dodaje otuchy, pokrzepia, przywołuje do porządku. Kiedy po ludzku nie daję rady, przychodzi, bierze krzyż, który dźwigam na swoje ramiona i niesie go za mnie. Jego obecność w moim życiu jest tak namacalna, że nie mogę o tym nie mówić.

Na początku kwietnia tego roku, mój najmłodszy syn Tomek który ma 17 lat, przyjechał na weekend  do domu, na co dzień jest w szkole z internatem w Janowie Podlaskim. Miał gorączkę i źle się czuł. Jak każda mama zaradzałam jego dolegliwościom, jednak gdy w poniedziałek gorączka nadal nie spadała a Tomuś zgłaszał ból w klatce piersiowej, zaniepokojona udałam się z nim do  lekarza . EKG  i wyniki krwi były kiepskie. Dostaliśmy skierowanie do szpitala w Zamościu gdzie stwierdzono zapalenie mięśnia sercowego oraz sepsę. Wykonano szereg badań  w poszukiwaniu bakterii we krwi, wyniki były coraz gorsze .Na drugi dzień po konsultacjach i stwierdzeniu powiększonej śledziony oraz węzłów chłonnych, zostaliśmy przewiezieni do Kliniki w Lublinie. Niestety wyniki były coraz gorsze, Tomuś coraz słabszy, gorączka nie spadała mimo podawania leków najnowszej generacji.

Wyobraźcie sobie co działo się w moim sercu, lęk o życie dziecka, bezradność i rozpacz, które się wdzierały skłaniały moje myśli i serce w jednym kierunku -Jezu ratuj. Prosiłam o modlitwę wszystkich. Trwałam przy łóżku syna na okrągło, widząc jego cierpienie i strach. Jezus   dawał mi siły w codziennej eucharystii do tego aby go pocieszać, stwarzać atmosferę spokoju, który trudno było zachować. Tomuś tracił na wadze  każdego dnia 1 kilogram. Widziałam niepokój i bezradność lekarzy, robiono kolejne i kolejne badania, wysyłano je nawet za granicę. Tomka bolało  wszystko, po naszej rozmowie zgodził się na przyjęcie sakramentu namaszczenia chorych, po czym nastąpiło pogorszenie jego stanu a po dwóch dniach powoli zaczął wracać do równowagi. Wypisano  nas do domu z bardzo wysokim OB, podwyższonym CRP oraz gorączką ale z nadzieją, że będzie  już tylko lepiej. Cieszyliśmy się z powrotu do domu, czekaliśmy na wyniki określające bakterię, która zrobiła takie spustoszenie w organizmie Tomka. Niestety po dwóch tygodniach  stan syna pogorszył się, wyniki były bardzo złe. W szpitalu rozpoczęły się kolejne poszukiwania przyczyny choroby Tomcia. Wiem, że w tym czasie modliła się nieustannie i gorliwie cała wspólnota, parafia, rodzina, przyjaciele, odprawiane były Msze święte o jego zdrowie.

Lekarz prowadzący po konsultacjach i wynikach badań mając pewne podejrzenia, skierował nas na badania nuklearne tz. PETA, których obraz pokazał zmiany w szpiku kostnym oraz we wszystkich węzłach chłonnych. To oznaczało, że Tomek ma białaczkę. Kilka dni przed operacją otrzymałam od przyjaciółki ze wspólnoty, olej św. Charbela, zrobiłam znak krzyża na czole Tomka tymi olejami i od tamtej pory gorączka już się nie pojawiła. Jezus ulitował się nad nami. Odbyła się operacja wycięto węzły chłonne do badania, pobrano szpik kostny oraz kawałek kości.

Czekałam na pierwsze wyniki z drżeniem ale i z nadzieją bo był ze mną Ten, który mnie umacniał. W szpiku oraz w węzłach chłonnych nie znaleziono komórek nowotworowych, płakałam ze szczęścia. Na resztę wyników przyszło nam czekać osiem tygodni, to długo ale Jezus działał. Tomek ma bardzo rzadką chorobę układu tkanki łącznej. Lekarze czekają   na kolejny rzut choroby, ja nie. Całą ufność pokładam w Panu, który przeprowadził nas przez ten jakże trudny czas niepokojów, bólu i lęku. W trakcie choroby syna usłyszałam od pewnej siostry zakonnej słowa twarde, ale ukazujące  całą  prawdę o nas, powiedziała: ,,pamiętaj, Tomek przede wszystkim należy do Boga, tobie został dany abyś się nim opiekowała i wychowała, co Bóg zechce to uczyni”. Taka jest prawda o nas, należymy  do Boga i to jest najlepsza nowina jaką można usłyszeć. Dziękuję Jezusowi za to doświadczenie choroby i cierpienia, dziękuję, że jest obecny w moim, naszym życiu, że mogę do Niego zwracać się każdego dnia. Dodam, iż mimo wyników wskazujących na proces choroby w organizmie, Tomek czuje się dobrze, po pięciu miesiącach przerwy wrócił do szkoły i uczy się, żyje jak jego rówieśnicy i z pasją zajmuje się tym co kocha czyli końmi. Nie przyjmuje żadnych leków.  Chwała Panu.

Małgorzata, październik 2018